Thermopolium - bar w Pompejach



Idziemy do baru Asseliny!

Jest naprawdę gorąco. Po całodziennym zwiedzaniu chciałoby się ugasić pragnienie kilkoma łykami chłodnego wina, a potem coś zjeść. Coś ciepłego, a może zimnego, w każdym razie pożywnego. Nie mamy wiele czasu, a do tego kończą się pieniądze. Dlatego najlepiej będzie zjeść szybko i tanio. Normalnie podeszlibyśmy do miejsca, gdzie serwują kebab, hamburgery, zapiekanki czy hot-dogi. Jest tylko jedno, małe ale...

Wyobraźmy sobie, że jesteśmy w starożytnych Pompejach, około 70 roku n.e. Okazuje się, że tutaj także istniały jadłodajnie, które teraz nazwalibyśmy fast foodami albo barami. Na terenie miasta było ich kilkadziesiąt, a może więcej. Kto by je wszystkie liczył? Przypuszcza się, że w jednym z takich barów, właściciel zatrudniał cztery młode kobiety: Marię, Aegle, Zmyrinę i Asselinę. Ich imiona, zapisane na ścianie baru przetrwały do dziś. Napis wyborczy głosił, że popierają one kandydata na urząd duovira - jednego z dwóch miejskich sędziów. Od imienia ostatniej z wymienionych, przybytek ten archeolodzy nazwali Thermopolium Asseliny.

Thermopolium z języka greckiego oznacza dosłownie: miejsce, w którym sprzedaje się coś gorącego. Rzymianie zapewne nazywali swoje bary inaczej: popinae, cauponae, hospitia lub stabula. W otworach wydrążonych w ladzie o kształcie litery L, umieszczano gliniane pojemniki (dolia) na wino i jedzenie. Znaleziono w nich fasolę, soczewicę i suszony groszek, a w innym barze - orzechy. 

W 1911 roku archeolodzy odkryli prawie kompletne wyposażenie baru: talerze, dzbanki, kielichy oraz filiżanki z terakoty, brązu i szkła. Na końcu lady znajdował się piec i kociołek wykonany z brązu. To niesamowite, ale był on tak szczelnie zamknięty, że po otwarciu wciąż była w nim woda. Mało tego. Archeolodzy odkopali też 3 kilogramy monet – 683 sesterce, będące prawdopodobnie dziennym utargiem.

Starożytny fast food należał do Lucjusza Wetucjusza Placidusa i był połączony z domem właściciela. Takie rozwiązania stosuje się do dziś. Schody prowadziły na piętro baru. Jedna z teorii głosi, że znajdowały się tam pokoje dla gości, więc lokal Placidusa pełniłby także funkcję gospody. Niektóry twierdzą, że w pokojach tych goście korzystali raczej z usług pań do towarzystwa.

W podobnych barach starożytnego Rzymu jadali przeważnie ludzie ubodzy, którzy nie mieli możliwości przygotowania dla siebie posiłku w domu. Powodem było to, że nie posiadali po prostu własnej kuchni, jak mieszkańcy insuli - wielopiętrowych budynków czynszowych. Dlatego udawali się tutaj, gdzie mogli kupić i zjeść gotowe posiłki, lub też zabrać jedzenie na wynos. Starożytne jadłodajnie były też - zupełnie jak dziś - miejscem spotkań towarzyskich.

Bogaci Rzymianie raczej stronili od takich miejsc. W swoich domach mieli kuchnie i kucharzy, którzy przygotowywali dla nich bardziej wykwintne dania. Poza tym któryś z wysoko urodzonych znajomych mógłby zobaczyć, że nobil przebywa w takim miejscu, a wtedy… Starożytni mawiali: fama nihil est celerius – nic szybszego nad plotkę. Tak błaha sprawa mogłaby mieć nieobliczalne skutki, na przykład podejrzenie kłopotów finansowych. Plotka rozrasta się po drodze, jak pisał rzymski poeta Wergiliusz.

Thermopilium patronowali bogowie Merkury i Bachus - związani z tego rodzaju działalnością. Merkury opiekował się handlem, a Bachus - winem. Tuż nad blatem, na ścianie widać piękny fresk przedstawiający lararium - kapliczkę larów - bóstw opiekuńczych, chroniących przed nieszczęściami i zapewniających pomyślność. Lary sprawowały opiekę w różnych miejscach. 

Czczono je między innymi na rozdrożach, opiekowały się podróżnymi, miastami, były też strażnikami całego państwa. Bóstwa te przedstawiano często jako młodzieńców trzymających rogi obfitości. Tutaj młodzieńcy dzierżą rytony - starożytne naczynia w kształcie rogów. Podczas uroczystych okazji Rzymianie pili z nich wino. Na dole widać wijące się węże, które według rzymskich wierzeń symbolizowały pomyślność.

Pomyślnie układały się zatem interesy Lucjusza Wetucjusza Placidusa. Jego bar odwiedzali mieszkańcy Pompejów i zapewne wielu przyjezdnych. Nie przeszkodziło nawet silne trzęsienie ziemi w roku 62, kiedy została zniszczona ponad połowa miasta. Nikt nie spodziewał się tego, że za siedemnaście lat wszystko nagle się skończy. Wulkaniczny popiół zasypał Pompeje. Sprawił jednak, że starożytne miasto, a w nim między innymi bar Placidusa możemy oglądać po ponad dwóch tysiącach lat.

GRAMMATICVS