Rzymskie nasoni
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwT2jiOY75M77Uq8walGMVV1u9Plo3xE5eJCl3NBlT30pZ_ubuLipQRhlAXZnvsZDmG6lg77Xc_jQtPTwZG8D9o-U1DQI_X8eo9LDC-RcvTiVM7jUOJFUgqNLtwpWjgT58IJL2-Qqm3FYK/w640-h360/Rzymskie+nosale.jpg)
Rzymskie nosale
Ciepło, gorąco, trzeba napić się czegoś zimnego. W Rzymie nie ma z tym problemu, bo na naszej drodze co chwila pojawia się... nosal.
Nazwa nasoni wzięła się od kraników przypominających nosy. Jest ich na terenie miasta ponad dwa i pół tysiąca. Istotna uwaga - to nie są fontanny. Różnica między nosalami a fontannami polega na tym, że w fontannie jest jeden obieg wody. Z fontanny nie wolno pić wody!
Z nosala leci natomiast czysta i zdatna do picia. Ta sama, przebadana laboratoryjnie woda wypływa z rzymskich kranów w całym mieście. Dzieje się tak nieprzerwanie od 1874 roku, kiedy zainstalowano w Rzymie pierwsze nasoni. Można więc za darmo ugasić pragnienie, ale uwaga! Woda płynąca z nosali jest bardzo, ale to bardzo zimna. Trzeba więc pić ostrożnie, aby się nie przeziębić. Nie zapominajmy, że z nasoni pragnienie mogą zaspokoić również zwierzęta.
Choć padają zarzuty, że miasto marnuje wodę, która bez przerwy wypływa z rzymskich nosali, rzymskie władze informują, iż jest to tylko 1 z 50% utraty wody, powstałej na skutek awarii i nieszczelności rur. Istotną korzyścią działania tych poidełek jest natomiast to, że dzięki nasoni woda przez cały czas przepływa przez rury, a dzięki temu nie dochodzi do namnażania bakterii. Nosale zmniejszają także ciśnienie, zapobiegając tym samym pękaniu starych i zardzewiałych rur.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxJVnfL2IrzxUznCkJNJNO9lxZPxTx0QOdwSDmKhrF1y2YOPoO0a2uLsoFuZm4YB8maCEWnIgG0HoZ_seUcK5-2ezFrTtXpuhGov4QgkvXmg0m74rG5SALe-PYYhsu-nbBwiY4fcxzraFH/w640-h428/%25C5%259Alady+Rzymu+-+Nosal.jpg)
Na zdjęciu piękny nosal, położony przy Via di Porta San Sebastiano w Rzymie. Stamtąd już tylko kawałek drogi Bramy Św. Sebastiana, słynnej drogi Via Appia Antica i stojącego przy niej kościółka Domine Quo Vadis.